29.09.2012

Przepis na.

Zdecydowanie mam fazę na zdradzanie tajników powstawania moich obrazów, zwłaszcza tych z pozoru oszczędnych w środkach. Bohaterem będzie obraz jeden z ośmiu wchodzących w skład pracy dyplomowej (studia I st.)

 

Pomimo wrażenia skromnej formy obraz ma wiele warstw, które powstawały przez dłuższy czas dojrzewając wraz ze mną. Względny finisz nastąpił pod koniec 2010 roku.

Idąc z duchem czasu, nie zważając na trwałość tworów wychodzących spod pędzla - obraz w technice mieszanej zdecydowanie nie trwałej. Tektura 67x69 cm, akrylowy grunt, "podmalówka" rysowana kredkami świecowymi (umożliwia zdrapywanie wyschniętych warstw, a w miejscu zdrapanym kolorowe linie - technika wyniesiona z przedszkola ;)). Kolejna warstwa (ściślej kilka warstw) akrylami malowana, dopełnienie olejem.

Cóż... nie przewiduje dla niego ocalenia... czas go dopadnie... to powoduje, że czuję do tego obrazu sentyment...ach marność... nieuchronność... ulotność... tymczasem, istnieje i ma się dobrze.